Warsztaty adwentowe

Ideą drugiej edycji Warsztatów, która odbyła się w dniach 10-12.12.2004, było podzielenie się z Wami tymi pieśniami liturgicznymi, które są nam szczególnie drogie. „Zadomowiły” się w liturgii, którą sprawujemy, ponieważ mówią o Maryi.

Zajęcia były prowadzone w pięciu sekcjach: cztery chóry czterogłosowe oraz sekcja chorału gregoriańskiego.

W czasie prób ćwiczyliśmy pieśni, które w sobotę podczas wieczornej wigilii zaśpiewaliśmy przed ikoną Maryi, brzemiennej Dziewicy. Wysłuchaliśmy dwóch konferencji o Eucharystii, wzięliśmy udział w roratach przygotowanych przez duszpasterstwa działające przy klasztorze dominikanów. Celebrowaliśmy jutrznię, braliśmy udział w nieszporach klasztornych i adoracji. W niedzielę spotkaliśmy się w grupach dyskusyjnych.

Relacja dzień po dniu

  • Czwartek, 9 grudnia

    Oficjalne otwarcie warsztatów dopiero jutro, ale już czwartkowe popołudnie pełne było „zakulisowych” działań: przygotowanie materiałów, sal, recepcji, robienie zakupów, spotkanie organizatorów i prowadzących sekcje. Rozpoczęła pracę recepcja przyjmując pierwsze grupy uczestników – pomagamy wybrać chór i prowadzącego, rozdzielamy noclegi, pomagamy odnaleźć się w przestrzeni klasztoru. Mimo wszystko przyjezdnych jest niewielu. Zanosi się na to, że jutro rano będziemy musieli przyjąć ponad 300 osób naraz…

    Na szczęście wszyscy prowadzący chóry już są. Po spotkaniu organizacyjnym zespołu Ośrodka, zasiadamy wokół stołu z tymi, którzy warsztaty poprowadzą: z Marcinem Bornus-Szczycińskim, Jackiem Sykulskim, Piotrem Pałką, Pawłem Bębenkiem i Hubertem Kowalskim. Omawiamy wszystkie punkty programu, ustalamy przebieg zajęć, od autorów dowiadujemy się o szczegółach interpretacyjnych utworów. W dyskusji rozstrzygamy sporne kwestie, przygotowujemy jutrzejszą jutrznię, w której uczestnicy wezmą udział bez uprzedniej próby.

    Dzień kończymy kolacją w refektarzu oo. Dominikanów. Mamy chwilę czasu, by się lepiej poznać. W Krakowie rzadko się zdarza, by amatorzy monodii i polifonii siedzieli przy jednym stole i przygotowywali wspólny projekt. Jeszcze rzadziej można spotkać przedstawicieli muzycznego środowiska Poznania i Krakowa, jak podejmują razem pracę. Już teraz widać, że warsztaty będą niebagatelnym wydarzeniem.

    Choć to popołudnie i wieczór nie należały do leniwych, prawdopodobnie jest to najspokojniejszy czas podczas całych warsztatów. Machina ruszyła.

  • Piątek, 10 grudnia

    22:30. Ostatni goście opuszczają klasztor po warsztatowej agapie.

    Dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. O 6:45 recepcja ruszyła pełną parą. To dziś nastąpiło oficjalne rozpoczęcie warsztatów. Uczestnicy zjeżdżali od samego rana. O 8:15 większość (oprócz tych, którzy stali w kolejce do rejestracji) zebrała się na Jutrzni w kapitularzu. Dzielnie przebrnęliśmy przez ambitne melodie proponowane przez Marcina Bornus-Szczycińskiego. Nie zawachaliśmy się ani przez chwilę podczas śpiewu Benedictus w zdobnej melodii pierwszego tonu w wersji A. Melodia okazała się jakby znana choć większość z nas słyszała ją po raz pierwszy.

    Rejestracja postępowała wolno, co chwilę zjawiali się kolejni uczestnicy, zapisywani do poszczególnych około 60 osobowych sekcji. Z różnych części klasztoru rozbrzmiewały soprany, alty, tenory i basy, ponieważ to dopołudnie minęło na próbach w sekcjach. Najwięcej przyjechało do Krakowa sopranów (w tym głosie zajęcia prowadził Jacek Sykulski) i altów (Piotr Pałka). Tenorów (Paweł Bębenek) i basów (Hubert Kowalski) było około 35 w każdej z grup. Sekcja chorałowa pod kierunkiem Marcina Szczycińskiego rzetelnie zajęła się antyfonami gregoriańskimi. Interpretację rytmiczną czerpali z traktatu De musica Hieronima z Moraw, żyjącego w XIII wieku paryskiego dominikanina.

    O 12:00 uczestniczyliśmy w uroczystej Mszy prymicyjnej nowowyświęconych ojców dominikanów. Po przerwie na obiad, o godzinie 15:00 spotkaliśmy się w bazylice na adoracji Najświętszego Sakramentu. Spędziliśmy półgodziny w ciszy, po której o. Tomasz Kwiecień OP wygłosił konferencję na temat Eucharystii. Omawiał kolejne cześci celebracji. Tego dnia dotarł w bogatym komentarzu do liturgii słowa.

    Około godziny 16:00 rozpoczęły się zajęcia w chórach czterogłosowych. Był to czas składania poszczególnych głosów w całość. Chóry prowadzone przez Jacka Sykulskiego i Piotra Pałkę miały po 70 członków, dwa pozostałe prowadzone przez Huberta Kowalskiego i Pawła Bębenak po 35 członków. Niestety ale klasztor krakowski nie dysponował salami, które mogły by nas pomieścić w innych proporcjach. Tymczasem Marcin Bornus-Szczyciński wraz z sekcją chorału ćwiczył kolejne części liturgii godziny czytań.

    18:25 wspólne nieszpory z braćmi w kościele wywarły na nas duże wrażenie. Odmawiane po łacinie sprawiły trochę kłopotu. Dlatego bacznie, a momentami nerwowo, obserwowaliśmy braci.

    O 20:30 śpiewy na chwilę umilkły, pochłonęły nas inne, istotne sprawy: agapa. To był czas rozmów, poznawania się i wymiany doświadczeń. Niestety cześć uczestników była zbyt zmęczona, by wziąć udział we wspólnym wieczorze. Mandarynki i banany będzie można zjeść jutro, ale czy nadrobimy stracone rozmowy…?

    Jutro czeka nas równie intensywny dzień, zaczynamy Godzinkami o 6:00…

  • Sobota, 11 grudnia

    Sobota była najbardziej intensywnym dniem warsztatów. Wszystko zaczęło się jeszcze przed świtem, a skończyło grubo po północy.

    Już o 6:00 grupa entuzjastów zebrała się w bazylice, by dzielnie odśpiewać godzinki. Roraty, które nastąpiły bezpośrednio po godzinkach, zgromadziły już znacznie pokaźniejszą liczbę wiernych.

    Po przekąszeniu świeżutkiej bułki z serem na wspólnym śniadaniu (które ktoś przygotowywał już od 5:00), rozpoczęliśmy zajęcia w chórach. W tym czasie pan Grzegorz Juras, wykładowca krakowskiej PWST, przeprowadził w poszczególnych grupach półgodzinne zajęcia z dykcji. Niestety nie polegały one na praktycznych ćwiczeniach; pan Grzegorz ograniczył się jedynie do wyłożenia podstawowych zasad fonetyki. Brak czasu uniemożliwił nam zaspokojenie głodu doskonalenia naszych praktycznych umiejętności. Szkoda, że sekcja chorału gregoriańskiego nie doczekała się pana Jurasa, bo pokładaliśmy w zajęciach z dykcji ogromne nadzieje…

    Popołudniowy blok zajęć rozpoczęliśmy adoracją Najświętszego Sakramentu, po której o. Tomasz Kwiecień OP kontynuował konferencję O Eucharystii. Następnie przeszliśmy do kapitularza, by podczas wspólnej próby czterech chórów utrwalić to, nad czym pracowaliśmy przez ostatnie dwa dni. Polifoniści znaleźli się „pod ręką” kolejno wszystkich czterech dyrygentów, którzy nadawali utworom ostateczną formę. (Do tej pory każda grupa pracowała tylko z jednym z nich.) Na owej próbie generalnej pojawili się także soliści, którzy wykonując zwrotki, dopełnili całości brzmienia i kształtu pieśni. W tym czasie monodyści pod kierunkiem mistrza Bornusa utrwalali repertuar chorałowy przygotowywany na godzinę czytań, wgryzając się, niczym paleografowie, w kopie XIII-wiecznych rękopisów, i starając się różnicować intonację w zależności od danego modus. Po ciężkiej, acz satysfakcjonującej pracy udaliśmy się do bazyliki, by włączyć się w łacińskie nieszpory śpiewane przez braci dominikanów.

    W miarę zbliżania się godziny 21:00, podniosły nastrój, który towarzyszył oczekiwaniu na uroczystą Wigilię, stawał się coraz bardziej wyczuwalny, a ogarnął całe zgromadzenie z chwilą wejścia procesji z Ikoną Znaku, rozpoczynającej czuwanie, i trwał tak, by osiągnąć swój punkt kulminacyjny w momencie odśpiewania chorałowego Te Deum laudamus pod koniec godziny czytań. Podczas tej nocy rozbrzmiewały pieśni skomponowane przez A. Gouzesa OP, D. Kusza OP, J. Gałuszkę OP, P. Pałkę, J. Sykulskiego, P. Bębenka, fr. Efraima. Mieliśmy okazję usłyszeć nowe, niektóre bardzo piękne, interpretacje pieśni znanych nam od lat w krakowskim klasztorze. Słychać było, że uczestnicy warsztatów przyjechali tu nie na darmo i dali z siebie wszystko. Druga część Wigilii odbyła się w prezbiterium. Polifoniści przeszli tam przy śpiewie Madre de Deus (średniowiecznej cantiga), by następnie pod kierownictwem kantora Marcina Bornus-Szczycińskiego modlić się godziną czytań. Dla osób nieprzywykłych do śpiewania po łacinie i odczytywania specyficznego systemu notacyjnego, gdzie zasady rytmiczne nie są widoczne na pierwszy rzut oka, nie było to rzeczą łatwą, jednak grupa chorałowa nie zrażała się tym i dzielnie ów śpiew prowadziła. Nasze czuwanie zakończyliśmy ok. godziny 1:00. Aż się prosiło, by to nasze świętowanie przerodziło się w agapę; niestety wizja porannych zajęć w grupach tematycznych, które miały się rozpocząć już za kilka godzin, skutecznie zapędziła nas do łóżek (no, niektórzy musieli jeszcze posprzątać…).

  • Niedziela, 12 grudnia

    Na późną jutrznię o 8:30 dotarło tylko około trzydziestu uczestników. Prawdopodobnie z powodu zmęczenia zakończoną po północy wigilią reszta uczestników pojawiła się w kapitularzu dopiero na ogłoszenia i podziękowania o godzinie 9:00. Tomasz Grabowski OP dziękował zarówno prowadzącym zajęcia jak i wszystkim zaangażowanym w organizację warsztatów. Szczególne słowa uznania padły pod adresem osób spontanicznie oferujących swoją pomoc.

    O 9:15 rozpoczęły się zajęcia w grupach tematycznych. Największym zainteresowaniem cieszyły się te poświęcone emisji głosu. Ponad 100 osób oddało się pod prowadzenie Jacka Sykulskiego i Piotra Pałki. Drugą, pod względem ilości uczestników, stanowiła grupa poświęcona zagadnieniom chorału gregoriańskiego (prowadzącym był tutaj niezmiennie Marcin Szczyciński). Dużym zainteresowaniem cieszyły się zajęcia poświęcone prowadzeniu scholi. Na ten temat dzielił się swoim doświadczeniem Hubert Kowalski. Organiści zebrali się pod przewodnictwem Henryka Krawczyka, a kilkunastu kompozytorów rozmawiało z Pawłem Bębenkiem. Kilka osób spotkało się z ekipą Ośrodka Liturgicznego deklarując chęć współpracy.

    O 10:30 rozpoczęła się msza święta celebrowana przez Tomasza Kwietnia OP, który wygłosił podczas niej homilię. W czasie mszy śpiewali bracia dominikanie, benedyktyńskie Rorate coeali i kantyk mszalny z soboty III tygodnia Adwentu przypominały o trwającym okresie liturgicznym. Śpiew podczas mszy konwentualnych w dominikańskiej bazylice stoi niezmiennie na wysokim poziomie.

    Organizatorzy z powodu zmęczenia i ilości czekającej na nich pracy zrezygnowali z poprowadzenia uczestników na spacer po Krakowie, jak to było przewidziane w programie. Szkoda, ponieważ byłby to zapewne czas wymiany wrażeń i uwag na temat warsztatów. Miejmy nadzieję, że pomoże w tym ankieta rozdana dzień wcześniej przez ekipę Ośrodka. Dla tych, którzy nie zdołali wypełnić jej w Krakowie, została umieszczona na naszej stronie.

    Relacje: Kinga Chojnacka, Katarzyna Starzyk, Marianna Leśniak, Magdalena Głogowska, Tomasz Grabowski OP.


Wyniki ankiety

Pod koniec warsztatów poprosiliśmy uczestników o wypełnienie ankiet, w których pytaliśmy o to, co podobało się im najbardziej, oraz jakie kwestie budziły ich zastrzeżenia. Poniżej zamieszczamy zebrane i uporządkowane opinie ankietowanych.

Ponad stu ankietowanych odpowiedziało na naszą porośbę o ocenienie adwentowych warsztatów śpiewu liturgicznego. Średnia ocena warsztatów na skali od 1 („mam poważne zastrzeżenia do przebiegu i/lub treści warsztatów, spodziewałem(łam) się czegoś zupełnie innego”) do 5 („całkowicie spełniły moje oczekiwania, ich przebieg i treść oceniam bardzo wysoko”), którą wysatwili nam Uczestnicy, wyniosła 4,35, a więc nieco więcej niż: „przebieg i treść warsztatów oceniam wysoko, ale nieznacznie odbiegały od moich oczekiwań”.

Bardzo wysokie noty otrzymali dyrygenci chórów za profesjonalizm i kompetencje, a także sposób prowadzenia zajęć, zaangażowanie, otwartość oraz przekazywanie głębi śpiewanych pieśni. Niektórzy jednak narzekali na brak rozśpiewki przed pracą w grupie i przerw podczas prób, oraz niedobór informacji teoretycznych i ćwiczeń, które prowadzący własne schole mogliby wykorzystać w swojej praktyce.

Grupa chorałowa także wysoko oceniła kompetencje prowadzącego, i choć niektórzy wytknęli Mu nadmierną gadatliwość, inni byli wdzięczni, że mogli czerpać z tej prawdziwej kopalni wiedzy o chorale, jaką okazał się być pan Marcin.

Spodobała się także praca w małych chórach, a próba z podziałem na poszczególne sekcje pomogła w przyswojeniu materiału. Niektórzy uważali jednak, że ilość pieśni była zbyt duża, a czasu za mało, by dostatecznie dobrze wszystkie opanować. Stwierdzono ponadto, że praca w dużym chórze była utrudniona przez zgromadzenie w nim zbyt wielu śpiewających.

Uczestnikom warsztatów przypadł do gustu sam repertuar, który zaproponowaliśmy. Za cenną uznali też możliwość poznania interpretacji utworów.

Z wypowiedzi ankietowanych wynikało także, iż bardzo ważnym aspektem tych warsztatów była ich strona modlitewna. Uczestnikom spodobała się możliwość wzięcia udziału w liturgii mszy roratniej, liturgii godzin oraz adoracji Najświętszego Sakramentu. Wysoko oceniono również konferencje o Eucharystii wygłoszone przez o. Tomasza Kwietnia OP. Niektórym jednak i tego było mało, bo postulowali bardziej rekolekcyjny charakter warsztatów.

Sobotnie czuwanie jedni ocenili jako piękne i godne pochwały, inni natomiast mieli pewne zastrzeżenia. Dotyczyły one np. niedogodnego ustawienia chóru, wskutek czego dla części spośród śpiewających kontakt z dyrygentem był utrudniony. Uczestnicy warsztatów biorący udział w zajęciach ze śpiewu polifonicznego ubolewali nad tym, iż nie zostali wprowadzeni w zasady wykonywania monodii chorałowej, co bardzo utrudniało im włączenie się w śpiew gregoriański podczas godziny czytań. Pojawiły się także głosy krytyki dotyczące formy czuwania: według niektórych nie pozwalała na skupienie modlitewne. Znalazł się także ktoś, kto zarzucił nam braki w poprawności liturgicznej.

Ponadto narzekano na niską temperaturę w bazylice, oraz zbyt dużo światła podczas czuwania (szczególnie w czasie godziny czytań).

Spośród zajęć niedzielnych w grupach tematycznych największy aplauz zebrały ćwiczenia z emisji głosu prowadzone przez pana Jacka Sykulskiego.

Spotkanie z panem Grzegorzem Jurasem, który skupił się na zagadnieniach z dykcji także odbiło się dużym echem. Jednak tu wiele opinii było krytycznych. Głównym zarzutem do tych zajęć był brak ćwiczeń praktycznych, dzięki którym Uczestnicy mogliby doskonalić swoją artykulację. Rozczarowani byli także faktem, iż czas przeznaczony na te zajęcia był ograniczony do zaledwie 30 minut.

Zdania dotyczące organizacji były podzielone. Krytykowano przeładowanie programu powodujące przemęczenie uczestników, późne kończenie zajęć i zbyt małą ilość czasu przeznaczonego na odpoczynek; brak zagospodarowania czasu wolnego (na przykład wspólnych obiadów), brak punktualności.

Powtarzały się wypowiedzi, mówiące o tym, że warsztaty trwały za krótko. Zwrócono nam też uwagę na brak jasnej informacji o kosztach, proponowano wcześniejsze ustalenie konkretnej ceny za uczestniczenie w warsztatach. Sugerowano także by materiały nutowe były dostępne na stronie internetowej jeszcze przed rozpoczęciem warsztatów.

Zażalenia dotyczyły także warunków w niektórych miejscach noclegowych, podobno w pokojach było zimno. To samo dotyczyło także sal, w których odbywały się próby. Ten ostatni zarzut dość nas zdziwił, ponieważ we wszystkich salach pracowało ogrzewanie.

Jednak naprawdę sporo uczestników chwaliło organizację, w tym m.in.: jakość (także estetyczną) materiałów oraz ich dostępność, dobre zaplanowanie przebiegu warsztatów, intensywność pracy, wspólne śniadania, wyraźne i jasne oznakowanie sal, dbałość o uczestników. Ponadto podkreślano swobodną, serdeczną atmosferę i warunki sprzyjające modlitwie.

Z propozycji przyszłych rozwiązań, jakie uczestnicy nam podsunęli, na pierwszy plan wysuwały się te, dotyczące ustalenia konkretnej ceny za uczestniczenie w warsztatach, wprowadzenia podziału na grupy bardziej i mniej zaawansowane, oraz możliwości pracy z kilkoma dyrygentami.

Jako podsumowanie dodajmy jeszcze, że podobał się sam pomysł zorganizowania warsztatów oraz ich idea. Uczestnicy byli też zadowoleni z obustronnego zaangażowania oraz efektów wspólnej pracy, a o to nam właśnie chodziło! Zdradzili też, że czekają na następne – my również.

Przygotowanie i opracowanie wyników ankiet: Katarzyna Starzyk.
Tekst: Tomasz Grabowski OP.


Wspomnienia i świadectwa uczestników

Chcąc podzielić się moimi wrażeniami z Warsztatów długo szukałam klucza, który pomógłby mi przekazać moje odczucia. Czas wydaje mi się tym, który najbardziej odpowiada muzyce: dziejącej się w nim i dzielącej go momenty ciszy i dźwięku.

Tak więc na początku była strona internetowa i plakaty. Starannie przemyślane i ciekawe pod względem graficznym, później do nich dostosowane były materiały, które otrzymywaliśmy jako uczestnicy (identyfikatory, okładka śpiewnika, nawet wizytówki na drzwiach sal, w których odbywały się zajęcia). Informacja pojawiła się na tyle wcześnie, że nie było problemów z zapisaniem się na warsztaty i umieszczeniem tego wydarzenia w swoim kalendarzu.

Potem była recepcja a w niej przyjaźnie nastawieni wolontariusze. O dziwo, ich stosunek do uczestników nie zmieniał się w ciągu trwania warsztatów, pomimo tego, że ich zmęczenie w widoczny sposób narastało. Zasadnicza część spotkania rozpoczęła się od modlitwy – zaśpiewaliśmy jutrznię, którą poprowadził jako kantor Marcin Bornus-Szczyciński. Ten rys modlitwy i osadzenia warsztatów w kontekście Adwentu (według mnie bardzo cenny) był obecny do samego końca.

Kolejne dwa dni to cudownie ciężka praca. Mogę napisać jedynie o sekcji chorału, w której spotkaniach brałam udział. Prowadzącym był Marcin Bornus-Szczyciński, człowiek posiadający olbrzymią wiedzę na temat zasad wykonywania chorału i dar otwierania głosu – nie wiem, czy jest ktoś, kto przy nim boi się śpiewać. Ale nie ma ludzi bez wad – posiada on także dar wymowy, nad którym nie zawsze panuje, co dla naszej sekcji skończyło się przewagą teorii nad praktyką. Szkoda.

Kolejną dobrą stroną pracy w tej sekcji było jej zróżnicowanie pod względem poziomu znajomości chorału. Ci, którzy przyszli po raz pierwszy mieli szansę uczyć się tej formy śpiewu od wcześniej już „uczonych w Piśmie”. Jest to naturalna droga przyswajania sobie znajomości tego sposobu modlitwy (tym przecież przede wszystkim jest śpiew chorałowy) i pozwala na odkrycie swojej własnej „melodii” w harmonii chóru. Nie da się także ukryć, że te warsztaty były zaledwie początkiem jej szukania.

Konkretnym owocem naszej pracy było nocne czuwanie mające formę celebracji liturgicznej (głównym celebransem był o. Grzegorz) o wyraźnie wyodrębnionych dwóch częściach. Znakiem podziału było miejsce, w którym znajdowała się ikona Maryi. Pierwsza z części odbywała się w nawach kościoła (ikonę uroczyście wprowadzono i ustawiono na ołtarzu) i składała się z utworów polifonicznych. Chór prowadziło czterech dyrygentów, co dawało możliwość zauważenia jak wiele zależy od osobowości osoby dyrygującej i także, jak aranżują muzykę poszczególni prowadzący. Ta część trwała dwie godziny i pod koniec dało już się słyszeć zmęczenie głosów, szczególnie wysokich.

Druga część rozpoczęła się przeniesieniem ikony na ołtarz tzw. „przedsoborowy” w głębi prezbiterium. Był to początek celebracji Godziny Czytań. Oczywiście była to część wypełniona chorałem. Trwała ok. godziny i złożyły się na nią psalmy, kantyki i śpiewane czytania. Został odśpiewany fragment Ewangelii i brat Tomasz Grabowski powiedział krótkie kazanie. Oprócz tego, że podprowadziło ono nas duchowo pod końcowy hymn, to jeszcze pozwoliło odpocząć głosom i końcowe „Te Deum” zabrzmiało rzeczywiście jak pieśń triumfalna. Dodatkowy efekt dało echo rodzące się w pustym już wtedy kościele – przez chwilę mogliśmy się poczuć (tak modlitwę w chórze interpretowała teologia średniowieczna) brakującą od upadku szatana częścią chórów anielskich.

Niedzielne przedpołudnie było już tylko powolnym wychodzeniem z klimatu warsztatów. Złożyły się na nie spotkania poświęcone teorii, jedyną grupą pracującą jeszcze z głosem byli ćwiczący emisję. Wszystko zakończyła Eucharystia. To był dobry finał tego trzydniowego koncertu, gdyż stanowił przypomnienie celu naszego spotkania a jednocześnie dał umocnienie do korzystania z jego owoców tam, gdzie zostaliśmy posłani.

Teraz pozostało nam wykorzystać to, co dały nam warsztaty i czekać na szansę kolejnego spotkania.

Ela W.
uczestniczka warsztatów

Komentarz organizatorów pojawił się już, zatem pora na wypowiedź uczestnika… Bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w warsztatach liturgicznych. Niestety, nie udało mi się to w okresie Wielkiego Postu, dlatego też z nadzieją czekałam na kolejną tego rodzaju inicjatywę. Doczekałam się i rozczarowana nie jestem. Uważam, że te trzy dni spędzone w dominikańskim klasztorze, w którego murach rozbrzmiewały pieśni maryjne, były czasem dobrze wykorzystanym i owocnym, dostarczającym przeżyć nie tylko estetycznych, ale i duchowych. Nie trudno mi pokazać te części programu warsztatów, które dla mnie osobiście były najważniejsze. Od śpiewu zacznę. Prawdziwą przyjemnością była dla mnie praca w chórze kierowanym przez Piotra Pałkę, choć przyznać trzeba, że natężony program wymagał od wszystkich uczestników wiele wysiłku. Myślę jednak, że sił, jakie włożyliśmy w tę pracę nikt nie żałował, bo nie da się zaprzeczyć, że warto było. To, czego nauczyliśmy się w ciągu dwóch dni, mogliśmy potem zaśpiewać na sobotnim czuwaniu i tym sposobem nasza praca przerodziła się w modlitwę.

I punkt drugi – tym razem SŁOWO. Jednym z ważniejszych dla mnie wydarzeń podczas tych warsztatów były konferencje o. Tomasza Kwietnia OP. To opowiadanie o poszczególnych częściach Mszy świętej, analizowanie kolejnych fragmentów liturgii wzbogacone cennym komentarzem, pozwoliło mi w nowym świetle zobaczyć swoją wobec niej postawę i skłoniło do refleksji. Myślę, że wielu uczestnikom warsztatów słowa o. Kwietnia pomogły dotrzeć do najbardziej oczywistych prawd, które tak często w życiu nam umykają i które, przez „przyzwyczajenie” do uczestnictwa we Mszy Świętej, zaczynamy bagatelizować.

Po części pochwał pora na krytykę. Elementem, który mnie rozczarował podczas warsztatów, była organizacja zajęć poświęconych dykcji. Myślę, że półgodzinne wystąpienie pana Jurasa nie spełniło oczekiwań uczestników, ponieważ w tak krótkim czasie mogliśmy usłyszeć jedynie rzeczy, o których wcześniej mówili już prowadzący zajęcia w sekcjach i chórach. Zabrakło czasu na praktykę, tymczasem większość śpiewających liczyła na takie ćwiczenia. Wydaje mi się, że w przypadku tego punktu programu, organizatorzy mogli zdecydować się na przeprowadzenie ich równocześnie ze wszystkimi grupami, ale za to w większym wymiarze czasowym.

Uważam, że warsztaty były przedsięwzięciem naprawdę udanym i potrzebnym. Myślę, że przed kolejną tego typu inicjatywą należałoby się postarać o skuteczną jej reklamę na terenie całej Polski. Warto bowiem, aby oprócz osób w jakiś sposób związanych ze środowiskiem dominikańskim, dla których to, czego uczyliśmy się podczas zajęć, było bliskie, znaleźli się także inni ludzie, którzy chcieliby coś zrobić, aby liturgia w ich kościołach była piękniejsza i bogatsza. Niewątpliwie warsztaty taką szansę stwarzają i mam nadzieję, że kolejne ich edycje będą wzbudzać coraz większe zainteresowanie. Ja osobiście serdecznie na nie zapraszam.

Monika Mystkowska
uczestniczka warsztatów

Idea prowadzenia warsztatów śpiewu liturgicznego jest bardzo dobra i, uważam, bardzo potrzebna dla współczesnych wiernych. Można zauważyć, że coraz więcej ludzi świeckich interesuje się liturgią w ogóle, a muzyką liturgiczną w szczególności. To zjawisko wspaniałe i godne pochwały.

Warsztaty śpiewu liturgicznego, prowadzone przez krakowskich dominikanów, są o tyle dobre, że prezentują różnoraką, dobrą, i – co jest bardzo ważne – sprawdzoną na liturgii muzykę. Dają też możliwość pracy z profesjonalistami w zakresie prowadzenia zespołów muzycznych, kompozycji, a także z organistami, liturgistami i muzycznymi zapaleńcami.

Niezwykle ważne są także zazwyczaj wygłaszane konferencje na temat liturgii, sposobu patrzenia na nią, wchodzenia w nią. To uczy wobec niej pokory i szacunku, a więc kształtuje postawę odpowiednią dla jej celebracji.

Dla mnie osobiście bardzo ważne są także próby ponownego włączenia do współczesnej liturgii chorału gregoriańskiego, który, z różnych przyczyn, został zapomniany. Wykonane na ostatnich warsztatach gregoriańskie nieszpory i uroczyste Te Deum można uznać za wielki sukces, który bardzo wyraźnie pokazał, że ta muzyka nie tylko może i powinna mieć miejsce we współczesnej liturgii, ale także jest możliwa do zastosowania w stosunkowo łatwy sposób. Tylko tak dalej.

Michał Krzywka
uczestnik warsztatów