Tym razem katechumenat na swoje pierwsze wyjazdowe rekolekcje wybrał dom rekolekcyjny Dominikanów w Korbielowie, w cieniu Pilska. Pomimo piątkowych korków na wyjeździe z miasta oraz zalegających wszystko późnojesienny ciemności udało nam się wszystkim spotkać po mniej więcej dwóch godzinach na wspólnej kolacji. Niektórzy co prawda przyjechali nieco spóźnieni, gdyż w międzyczasie postanowili obejrzeć Lanckoronę by night, ale turystyczne zapędy wszelakie jak najbardziej zasługują na pochwałę.
Po zaspokojeniu głodu i utwierdzeniu się w zasłyszanej opinii o świetności tamtejszej kuchni, udaliśmy się do kaplicy na mszę św. Po niej spotkaliśmy się w sali konferencyjnej na wieczorze zapoznawczym. Jak zwykle było radośnie, co przełożyło się na zdecydowanie lepszą integrację grupy. Przy okazji każdy z nas zdradził m.in. z jakim zwierzątkiem się utożsamia i potem trudno było się od tych skojarzeń odkleić (patrząc na coraz bardziej znajome twarze widziało się Rozkosznego Koalę lub Kotka Czyścioszka).
Dom, który zajęliśmy na następne półtora dnia, powstawał przez pączkowanie, więc chwilę trwało ogarnięcie jego topografii, pojawiły się nawet głosy, że przydałaby się jakaś mapka, GPS lub coś w tym rodzaju, ale już następnego dnia większość grupy dawała sobie radę z tamtejszą geografią. Dzięki temu bez większych kłopotów wszyscy dotarli do kaplicy na poranną modlitwę a potem do jadalni na pyszne śniadanie.
Po nim były dwie konferencje: o. Macieja Soszyńskiego o modlitwie oraz wprowadzenie do lektury Pisma Świętego. Następnie br. Dominik Zarychta razem z Marcinem Senderą rozpoczęli wprowadzenie do katolickiego savoir vivre’u, który wzbudził tak wiele pytań, że postanowiono dać im jeszcze nieco czasu po południu. Co roku ta część spotkania budzi wyraźne zainteresowanie, co zresztą bardzo cieszy (symbolika gestów liturgicznych zawsze na propsie).
Po tym dość stanowczo przerwanym wystąpieniu odbyła się msza św. (tu warto podziękować Alikowi Olszowskiemu i Hubertowi Milczarkowi za przygotowanie i prowadzenie śpiewu na wszystkich liturgiach) i ciąg dalszy zasiadania za stołem, czyli obiad. Po nim do 16.00 mieliśmy czas wolny przeznaczony na trawienie zarówno fizyczne, jak i duchowe tego, co do tej pory otrzymaliśmy. Niektórzy, wykorzystując sprzyjającą aurę i zachęcające okoliczności przyrody, udali się na spacer, niektórzy pozostali w domu, kładąc nacisk na poszukiwania wewnętrzne, tudzież łóżko (braki w śnie to duże braki).
Po południu zaczęliśmy od podziału na grupki i dzielenia się słowem (była to Ewangelia na niedzielę). Potem dokończyliśmy Q&A na temat „Jak się zachowywać w Kościele i dlaczego właśnie tak” i br. Krystian Nieścior wprowadził nas w sekrety brewiarza i jego używania (oczywiście towarzyszyły temu też pytania pogłębiające ze strony uczestników, którym to pytaniom brat dał dzielnie radę). Następnie udaliśmy się do kaplicy wykorzystać nabytą właśnie wiedzę w praktyce, którą stanowiło odmówienie Nieszporów.
Sukces w tym zakresie świętowaliśmy za pomocą pysznej kolacji. Po niej katechiści do spółki z bracią dominikańską przygotowali stół pełen dobroci wszelakiej – kupowanej i pieczonej w domu – przy którym nastąpił ostatni punkt sobotniego programu. Przy świecach, w przytulnej atmosferze opowiadaliśmy sobie nawzajem (oczywiście kto chciał) o naszej drodze do Boga i spotkaniu z Nim. Był sporo łez, ale też spora dawka śmiechu. Trudno zresztą zareagować inaczej, kiedy pada stwierdzenie: „Miałem wrażenie, że on tak jara się Bogiem, jak Lepper solarium”. Spotkanie to zamieniło się w nocne granie w Dixit i rozmowy już bardziej indywidualne do późna (a w zasadzie do rana, zależy jak mierzyć czas).
Niedzielę zaczęliśmy od pożywienia duchowego (Jutrznia) i fizycznego (śniadanie). Po nim o. Maciej opowiedział o tym, jak się modlić, i zaprosił do półgodzinnej adoracji. Po niej przygotowaliśmy się do mszy św. zamykającej nasz wyjazd. Po niej posililiśmy się przed drogą, doprowadziliśmy do ładu ośrodek i rozjechaliśmy się, wcześniej serdecznie się żegnając.
Szczególne podziękowania należą się Basi Szymańskiej, która ogarnęła całość wyjazdu organizacyjnie, fotograficznie i finansowo. We wdzięcznej pamięci mamy też ekipę domu rekolekcyjnego w Korbielowie. Na szczęście następny wyjazd już niedługo – ciekawe, gdzie tym razem Pan nas pośle.